2 sierpnia w ramach tegorocznego
Zbiornika Kultury miało miejsce odsłonięcie Kapliczki 3#, której
autorką tym razem była Cecylia Malik – absolwentka malarstwa na
krakowskim ASP, stypendystka Nagrody Prezydenta Miasta Krakowa oraz
zażarta działaczka społeczna. Odwołując się do swojej rodowej
tożsamości, za pomocą formy na wpół-tradycyjnej artystka
pozwoliła sobie na odważny i bezkompromisowy komentarz na temat
krakowskiego środowiska artystycznego i politycznego.
Daria Skok: Na wernisażu
Kapliczki wspomniałaś, że „ród Malików” związany jest z
tradycją szopki krakowskiej. Wiem także, że jesteście tzw.
rodziną z tradycjami. Może na początek opowiesz coś o swojej
rodzinie i o tym, jaki wpływ miała na Ciebie i twoich bliskich ta
tradycja.
Cecylia Malik: Dokładnie,
jestem potomkinią rodu Malików – szopkarzy, a tradycję tę
zapoczątkował mój pradziadek Walenty Malik, który nie mając
latem zatrudnienia zaczął składać modele. Mój dziadek,
Włodzimierz Malik, był już profesjonalnym szopkarzem. Jego prace
wygrywały konkursy, a aktualnie wchodzą w skład kolekcji wielu
muzeów, zobaczyć je można w Muzeum Historycznym Krakowa, ale także
w np. w Łodzi. Aktualnie tradycję najszerzej kontynuuje wujek,
Stanisław Malik, moja mama oraz siostra Rozalia, ale na pewnym
etapie życia każda z moich pięciu sióstr przeżywała epizod z
szopkarstwem.
DS: Masz może jakieś ciepłe
wspomnienia z dzieciństwa związane z szopką…?
CM: Pamiętam, że dziadek co
roku odgrywał w domu jasełka, tylko dla naszej rodziny, z ruchomymi
figurami i Kolendami. Wtedy szopka była sztuką…
DS: To rzeczywiście musiało
zaszczepić w was miłość do szopkarstwa. Powiedz mi, na ile ważna
była dla Ciebie forma tej pracy, która łączy się z Twoją
tożsamością rodową, a na ile gorące były tematy, które
poruszasz, bo bezpośrednio dotknęły Ciebie oraz Twoich przyjaciół?
CM: Forma tak naprawdę nie
jest moją inicjatywą, a była niejako narzucona przez koncept
obrany przez tegoroczną edycję Zbiornika Kultury. Kapliczki są
przecież bezpośrednią kontynuacją zeszłorocznego projektu Wall
Paper, tylko, że w tym roku odwołują się do tych ludowych,
rdzennych, trochę zabobonnych tradycji Krakowa – stąd np. czakram
czy szopka. Ze względu na moją rodzinę to było oczywiste, że to
ja przygotuję Kapliczkę dotyczącą szopki.
Co do tych tematów, to tak, masz
rację, znajdziesz tam odwołania do wielu spraw, które jakoś może
nie tyle, że mnie bolą, ale po prostu potwornie denerwują. Weźmy
np. sprawę Radiofonii. Zespół redakcyjny tworzyło wielu moich
przyjaciół, którzy pracowali tam za darmo, dając z siebie
wszystko. Nagle okazuje się, że Radiofonia jest zamknięta, a za
chwilę wypływa pod szyldem RMFu – najbardziej komercyjnej stacji
– i na to wszystko pozwalają rektorzy największych krakowskich
uczelni, którzy powinni stać murem za kulturą!
DS: No, właśnie, a jak to jest
z tą kulturą… w szopce pojawiają się Galeria Krakowska i MOCAK,
przybliżysz nam swój stosunek do tych „instytucji”?
CM: 4 galerie, czyli: GK,
MOCAK, H&M i Zara reprezentują obiekty, które w Krakowie mają
najsilniejszy aspekt ekonomiczny i są największymi potentatami
miejskich dotacji. W Krakowie buduje się budynki, które w
rezultacie są puste – nie ma co do nich włożyć, poza
sieciówkami odzieżowymi. MOCAK natomiast aktualnie jest finansowym
hegemonem wśród krakowskich galerii, które tak jak np. Bunkier
Sztuki muszą walczyć o przetrwanie.
DS: Wśród problemów, które
poruszasz w szopce pojawiają się także odwołujący się do
kwestii Zakrzówka nurkowie. Sprawę z Zakrzówkiem już raz wygrałaś
– przy okazji Kolektywu Modraszek, 2 lata temu – jak widzisz
problem Zakrzówka dzisiaj…?
CM: Bardzo przykre jest to,
że mimo, że w 2011 wygraliśmy z deweloperem, to Zakrzówek nadal
nie może być po prostu parkiem wszystkich krakowian, dobrem
wspólnym, gdzie można pojechać z dziećmi i się wykąpać. To co
teraz tam się dzieje jest nie do pomyślenia, jedyna strzeżona
plaża jest ogrodzona, a aktualnie klucz do furtki dorobić sobie
można za 100zł.
Miasto ma fundusze na wykup terenów
zielonych, myślę więc, że jest to sprawa do wygrania, chociaż na
pewno ciągnęła by się latami.
DS: Co musiałoby się stać,
aby mniej w Krakowie było skandali takich jak np. nadmieniona
Radiofonia, czy Zakrzówek?
CM: Myślę, że po prostu u
władz brakuje ludzi z pasją, z WIZJĄ, bo sam Kraków jest pięknym
miastem, wartym inwestycji i troski.
DS: Cecylia, wracając do samej
szopki, czy wystawiając coś takiego, liczyłaś na jakiś dialog z
instytucjami czy władzami, czy to był tylko pozostawiony przez
Ciebie komentarz?
CM: To było jedynie
nadmienienie mojego stanowiska. Sam pomysł robienia szopki latem
jest żartem – mój dziadek mawiał, że śpiewanie kolęd śladem
jest grzechem, podobnie chyba z szopką… Dlatego właśnie
pozwoliłam sobie na taki mały, sarkastyczny żart.
DS: A nie bałaś się, że tym
żartem narazisz się władzom i instytucjom ją dzierżącym?
CM: Hahaha…
ja się zawsze narażam, a i tak jestem wykorzystywana przez
prezydenta do kreowania pozytywnego wizerunku miasta.
DS: Jesteś osobą głęboko
zaangażowaną w problemy społeczno-polityczne miasta i chyba jesteś
z natury idealistką… na koniec chciałabym Cię spytać, czy
kiedykolwiek po czasie czułaś się rozczarowana jakimś swoim
projektem, jakąś inicjatywą?
CM: Nigdy nie czułam
rozczarowania. Odzew ludzi, ich poparcie, obecność są czymś
cudownym, co mnie – rzeczywiście idealistkę – spełnia. Samo
nagłaśnianie takich spraw jak Zakrzówek, Białka czy Radiofonia
jest ważne. Jest tylko jedna kwestia, która mnie rozczarowuje i
napawa smutkiem. To, że to wszystko trwa 3 minuty, 30 sekund na
facebooku. Tak jak w przypadku Radiofonii – skandal wybucha na
chwilę, a jutro już nie ma znaczenia, bo w przygotowaniu jest już
kolejny….
autorka wywiadu: Daria Skok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz