środa, 15 czerwca 2011

KINDERSPIELE 10.06 - 23.06.2011

Rahim Blak, Wystawa w Mszanie Dolnej, 2006.
Ten zawsze mówił tylko o sobie, co zostało mu według wielu do dzisiaj. Myślę, że to niestety prawda. Chociaż Rahim chciałby zapomnieć, że ten pryszczaty chłopak na nagraniu sprzed piętnastu lat to on i życzyłby sobie nie mieć z nim nic wspólnego, zbyt często przypomina sobie, że to istotnie on, a nie ktoś inny, był kiedyś w Mszanie Dolnej. Trudno mu w to uwierzyć, ale istnieją na to dowody. Pluszowa krew nie woda. Często usypia obok chłopka z Mszany, kiedy ten jest martwy; razem idą do raju, jak gdyby wstyd miałby ich nie przeżyć.



Kamila relatywnie późno nauczyła się czytać. Składała niby litery, ale nie wychodziły jej żadne słowa. Wolała obrazki, bo na początku był obraz, jak dowiedziała się w drugiej klasie szkoły podstawowej.

Kamila Mitka, bez tytułu, 2011, fot. Bartosz Kokosiński




Piotr Filipiuk, Omamy, 2009.
Piotrkowi zawsze zdawało się, że (iż) widzi więcej. Dziecięciem będąc oglądał bajki o wilku i zającu wyświetlane przez mamę na ścianie swojego pokoju. Niewiele z tego pamięta. Zapewne bardziej głos czytającej tekst mamy niż obraz. Być może dlatego ma omamy.




W każdą wolną sobotę i niedzielę Justyna musiała chodzić na spacery z rodzicami. Nie lubiła tego i chciała wracać do domu. Do tego musiała uśmiechać się do kamery. Gdy dzisiaj wspomina swoje dzieciństwo, nadal chciałaby powrócić do domu. Została artystką, czego trochę teraz żałuje i zastanawia się, jak zostać bohaterką powieści. Jest to dobry zawód, pozwalający żyć w czasie przeszłym.

Justyna Gryglewicz, bez tytułu, 2009, fot. B.K.




Bartosz Kokosiński, Koniec wakacji, 2011.
Bartosz jest już dorosły. Nie lubi tego stanu. Kiedy nie był dorosły, malował obrazy i myślał, że jest artystą. Teraz myśli podobnie, ale przyszłość stała się teraźniejszością. Obrazy, które malował jako dziecko, do dziś wiszą w domu jego rodziców, od których coraz bardziej dystansuje się. Wstydzi się, że pokazał je. Myślę, że jego wstyd jest moim wstydem.


Bartosz Kokosiński, Obraz pożerający scenę domową, 2011, fot. B.K.




Bartosz Kokosiński, Obraz pożerający scenę domową, 2011.
Bartoszowy dziadek męczył swego wnuka dziwnymi opowieściami o Niemcach, którzy zajęli dom, gdy był w jego wieku, mieli błyszczące pistolety i ciągle bawili się w policjantów i złodziei. Urządzili się na piętrze, przynieśli szafę, telefon i biurko. Dziadek wspomina ich całkiem dobrze. Dostał od nich pierwszego cukierka o smaku alpejskiego mleka, który pachniał tytoniem i filcem munduru Wehrmachtu. Kiedy panowie Niemcy poszli sobie, zostawili biurko, na którym powstawały pierwsze prace Bartosza. Był tak bardzo przywiązany do tego biurka, że (iż) przywiązał je do swojego najnowszego obrazu. Bartosz oprócz Niemców, bardzo lubi Amerykę.




Marta Deskur, Pocałunek Judasza, 2007, fot. B.K.

Marta jest już bardzo dużą dziewczynką i słabo pamięta, co robiła, kiedy była mała.
Wychowana w statecznym, katolickim domu, lubiła oglądać Biblię w obrazkach dla dzieci wieczorami. Oddawała się lekturze z rewe, rewerencją. Stary Testament opanowała w przedszkolu. Z Nowym ciągle ma problemy, jakby nie umiała czytać. Zrobiła Judasza, bo jak on, lubi się całować. Całe życie myślałem, że Judasz miał brodę. Marta mówi, że nie znam się na piśmie.




Kornel bardzo lubił wyobrażać sobie kraje, o których czytał w swoim atlasie. Czytał nazwy krajów i stolic. Wydawało mu się niemożliwością, że gdzieś istnieją Bużumbury i Kiribati. Zawsze wygrywał w państwa miasta na szkolnych wycieczkach. Chociaż, patrząc na to z perspektywy czasu, zdaje się, że wszystko pomylił i niewykluczone, że często mimowolnie oszukiwał, wypisując nazwy państw, których nie ma. Podobnie jak Bartosz, lubił oglądać książki z obrazami, które tylko udawały obrazy.

Kornel Janczy, Arantir, Mikrat, Hyppohyvia, Kbirikati, 2011, fot. B.K.




Baśka lubiła bawić się lalkami i bała się psa. Miała mało lalek i dużo psów. Lubiła malować akwarelami kolorowe obrazki, ale miała tylko czarną farbę, trochę starych papierów i brzydkie kartony. Zbudowała z nich idealny dom dla lalek w swojej głowie, w której nie chce już mieszkać.

Barbara Strykowska, bez tytułu, 2011, fot. B.K.




Grzegorz sam nie wie, kogo najbardziej kochał w dzieciństwie: pluszowego zająca, chłopaków z podwórka czy księdza katechetę. Rozważając ten dylemat, doszedł do wniosku, że chyba chłopaków. Zając był miły, ale małomówny, ksiądz co prawda śpiewał ładne piosenki o miłości, ale śmierdział stęchlizną, poza tym nie wziął go na ministranta, bo z Grzegorzem zawsze coś było nie tak. Niszczył na przykład taśmy magnetofonowe z księżymi piosenkami o miłości, nagrywając na nie swój głos, którym nie mógł mówić.

Grzegorz Siembida, BWM, 2011, fot. Bartosz Kokosiński




Podobnie jak Kamila, Mikołaj był skończonym analfabetą. Chciał czytać książki przygodowe, ale śmiertelnie nudziły go przygody, w których nie brał udziału. Chciał pisać książki, w których byłby głównym bohaterem, ale nie umiał pisać. Problemy ze składaniem literek wprowadziły go w dziwny stan, w którym z pasją niszczył książki z domowej biblioteczki. Ta zakazana przygoda (uprasza się nie niszczyć książek) podniecała go bardziej niż nudne przygody ludzi złożonych z liter. Był wtedy szczęśliwy.

Mikołaj Małek, Rob Roy, 2011, fot. B.K.




Marcin od zawsze zafascynowany był obrazami. Kiedy oglądał książki i gazety, zastanawiał się, jak to możliwe, że morski pejzaż na obrazku, gdy przystawić do niego uchu nie szumi i wcale nie pachnie morszczynami, jak pachniał ostatnio podczas letniej kolonii, na którą wysłali go rodzice. Dziwił się, kiedy patrzył od góry na zdjęcie miłej pani w sukience i nie dostrzegał jej piersi i pleców. Natura obrazów wydawała mu się dziwna. Postanowił ją zgłębić.

Marcin Kowalik, Parasol, 2007, fot. B.K.




Kamila zgubiła swoją twarz i nie zna osoby, do której ona należała. Szukała ich długo, ale nie znalazła. Wymyśliła maszynę do odnajdywania siebie w przeszłości. Maszyna nie działa. Nie wiem, czy to wina maszyny. Być może błąd tkwił w samym pomyśle. Dzieci miewają poronione pomysły.

Kamila Gorzałek, NN, 2011, fot. B.K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz