piątek, 29 kwietnia 2011

POJEDYNEK - MARTA SALA


Rozerwana głowa na sukience Baśki

Marta Sala jest malarką wyjątkową na tle młodej sztuki nie tylko krakowskiej, ale i polskiej. Ta, w czasach ogłaszanych co raz rewolucji w malarstwie polskim, które rzekomo dokonują się a to za sprawą zmęczonych rzeczywistością, a to za postulowanymi renesansami malarstwa abstrakcyjnego, przekornie zwraca się w stronę gatunku, wydawałoby się najbardziej tradycyjnego i konserwatywnego, żeby nie powiedzieć mieszczańskiego, jakim jest portret. Gra przy tym z całą tradycją malarstwa zachodniego, wystawiając się na zarzut akademizmu i skompromitowanego historyzmu. I tak, wyszkolone na polskich akademiach i albumach sztuki oko odnajdzie w jej malarstwie nawiązania do Wróblewskiego, Nowosielskiego, Bacona i wielu innych. To jednak tylko pierwszy i na pewno nie jedyny poziom, na jakim można czytać portrety autorstwa Sali.
W istocie większość portretów jakie namalowała artystka, jest na tyle niekonwencjonalna, że przełamuje i dekonstruuje gatunek, do jakiego przynależą. Techniczna wirtuozeria i wykorzystanie niemalże wszystkich możliwości, jakie daje malarstwo olejne na jednym płótnie, odwraca uwagę widzów od owego aktu przełamania konwencji. Myśl, że w portretach Sali dzieje się coś niepokojącego, że portretowani przez nią wcale nie zostali sportretowani tak, jak wymaga tego konwencja gatunkowa, przychodzi nieco później. Wtedy też okazuje się, że portretowana przez Salę dziewczyna nie posiada głowy, ponieważ ta znikła poza ramą, a głowa chłopaka siedzącego na fotelu projektu Rietvalda właśnie eksplodowała i nie jesteśmy w stanie określić jego tożsamości, kobieta z kotem na kolanach natomiast ukryła swoją twarz w mroku, wystawiając jedynie kolana w czarnych rajstopach. Tym samym stajemy przed kłopotliwym faktem, że malarka zdeponowała sens i znaczenie portretowanych poza ramą obrazu. Tak, jakby przedstawienie twarzy było niemożliwe, jakby skonwencjonalizowany uzus, że w twarzy zawarta jest nasza tożsamość, przestał obowiązywać. Być może jest to portretowanie po czasach kryzysu reprezentacji i próba wyjścia z niego, być może artystka ukrywa swoich modeli i swoje modelki poza ramą, a ukrywaniem tym kieruje poczucie zażenowania i wstydu. Być może jest to jednak wyraz głębokiej troski i czułości, miłości artystki względem portretowanych, połączonych z sadystyczną perwersją. Z jednej strony oko i dłoń artystki rozerwały głowę chłopcu w szykownym fotelu, ale z drugiej strony, dzięki owemu aktowi symbolicznej i dosłownej dekapitacji, jego wstydliwe sekrety i brudne tajemnice zostały ukryte i zabezpieczone, ponieważ tylko nieliczni domyślają się jego tożsamości; większości natomiast pozostało podziwiać malarski kunszt artystki.
O tej czułości i ambiwalentnym uczuciu, miłości i nienawiści względem portretowanych przez Salę przekonuje także zabieg uhistorycznienia stosowany przez artystkę. Oto (konwencjonalny jak na nią, niczyja bowiem głowa nie została zgilotynowana ramą, ani rozerwana przez farbę) portret młodej kobiety utrzymany w szarościach. Nieliczni rozpoznają w niej Baśkę oraz jej nieciekawą historię wzlotów i upadków z przewagą na upadki. Dla pozostałych na osłodę pozostają kwiaty, róże na sukience. Dzięki nim mają szansę poznać historię dziewczyny z portretu. Jeśli pogrzebią w swoich prywatnych muzeach wyobraźni, dotrą w końcu do historii nieszczęsnego Wigelsa, który powiesił się w końcu roku 1908 w Paryżu. Znaleziono go w pracowni wiszącego na belce, z której jego trupa odcinał sam Pablo Picasso. Sportretował go jako Chłopca z fajką w niebieskim ubraniu z różami na głowie i w tle, które w obrazie Marty zstąpiły na sukienkę Baśki. Baśka co prawda nie ma fajki, ale ona jak się zdaje nigdy nie lubiła tytoniu. /Wojciech Szymański/

FOTORELACJA Z WERNISAŻU
fot. Patrycja Gotszling




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz